Najważniejsze jest to, bym przeprosiła Rona, w jakiś dyskretny sposób. Nie chcę się z nim spotkać, zaraz zaczną się głupie pytania, zaraz Harry, ten durny Potter przyjdzie i będzie się patrzył na mnie w sposób, jakby chciał mnie zjeść, Ginny to zauważy i ukręci mi kark i taka będzie karma za zabicie Lavender. I tak skończy się mój żywot.
Gdy skończyłam dumać jak mam to wszystko wytłumaczyć byłam przy portrecie Grubej Damy, która patrzyła na mnie z obrzydzeniem.
- No co? Nie zapytasz się mnie o hasło? - zapytałam zirytowana.
- Nie chcę się pytać. Nie wiesz, co się dzieje w pokoju wspólnym!
- To chcę się dowiedzieć. Masło maślane, otwieraj! - zażądałam.
- Uff, to nawet dobrze, że zmieniliśmy hasło.
- CO? Nikt mi nie mówił!
- To sobie trochę poczekasz. Akurat Ginny i Harry...
- Co Ginny i Harry?! - zapytałam głośno. Zabrzmiało to, jakbym się przejmowała tymi dziadami.
- Nie ważne, zobaczyłabyś to sama, gdybyś znała hasło, panno Granger!
- Co .. Co Cię ugryzło? - zapytałam zbita z tropu.
- Nic, powinnaś przejrzeć się w lustrze i coś zrobić z tym wyglądem! Pan Filch nie będzie zadowolony.
Chwila, chwila. No tak, przecież mam mokre balerinki, włosy, rozmazany makijaż. Wyglądałam jak... jak jakaś ofiara gwałtu. Czy ja o czymś nie wiem? Czy coś kontroluję mój umysł, moją pamięć? Raczej drugi raz nie popęłniłam tego błędu i nie wylądowałam z Malfoy'em w łóżku. Mimo to czułam się już od jakiegoś czasu dziwnie. Ale co Harry i Ginny odwalali w...
- Idziesz już? - zapytał oschle obraz.
- A żebyś wiedziała - odpyskowałam i ruszyłam w stronę mojego azylu - biblioteki.
***
W bibliotece zawsze czułam się dobrze. Ale tym razem czułam wzrok pani Pince na moich .. butach?
Filch mnie zabije i da mi kolejny półroczny szlaban.. Tak na zapas, żebym się nie nudziła, latając od Snape'a do Malfoy'a... Pokazałam bibliotekarce karteczkę od profesor McGonagall, potwierdzającą to, że mogę spokojnie wejść do działu ksiąg zakazanych.
- Na jaką to lekcje, panno Granger? - zapytała cichutko kobiecinka.
- Na transmutacje. - bąknęłam cicho. - Profesor McGonagall uczy transmutacji. - odpowiedziałam pewniej.
- No tak, wiem, pracuję tu jakiś czas. - powiedziała sucho. Zdałam sobie sprawę, że w ciągu 7 lat mojej nauki słyszałam jej głos zaledwie kilka razy. - Chodzi mi o temat, transmutacja była moim ulubionym przedmiotem w hogwarcie.
W życiu nie słyszałam żeby pani Pince mówiła coś o sobie. W życiu nie słyszałam żeby mówiła cokolwiek!
- Och, próbuję objaśnić kolegom pewne tematy w transmutacji, zgłębić ich wiedzę...
- Przestań. Przyznaj się, że chcesz wykorzystać podpis Minerwy do jakiś niecnych celów, dla pana Pottera i Weasley'a.
- O co pani chodzi? - zapytałam wstrząśnięta oskarżeniami. Racja, chciałam coś wydobyć, ale nie dla tych buraków. - Jeśli Profesor McGonagall raczyła dać mi swój podpis, to znaczy, że wiedziała jaką dokładnie książkę chcę zdobyć i jakie informacje z niej pragnę zagłębić.
Pince przyjrzała mi się uważnie. Nigdy nie sądziłam, że może być dla mnie 'zagrożeniem'. Nigdy nie sądziłam, że w ogóle cokolwiek wpłynie na nią, by odezwała się do mnie bardziej niż 'Ciszej!' czy 'Proszę bardzo panno Granger, już otwieram'.
- O, witam Panno Granger, co, dziś transmutacja? - zapytała uśmiechając się lekko.
Co?!
- T...T-t-tak, Pani Pince. Zgadza się. Może pani...
- Otworzyć? Już otwieram, ach ta transmutacja ciągle cię męczy. - powiedziała dziarsko i podeszła do bramki graniczącej z działem ksiąg zakazanych.
O co tu chodzi?
- O, dzień dobry panie Malfoy. - powiedziała nie odwracając się od bramy. Jakby słyszała jego kroki. - Mamy karteczkę?
Odwróciłam się. Ujrzałam Draco. Tak, to z pewnością on. Był rozczochrany jak ja, mokry i na jego bladej twarzy pojawiły się lekkie wypieki.
- Witam, Pani Pince. - powiedział wpatrując się we mnie. - Ja dziś tylko wypożyczyć książkę do eliksirów.
- Jaką? - zapytała odwracając się.
- Eliksiry dla zaawansowanych. Nie planowałem uczyć się eliksirów w tym roku...
- Oj Dracusiu, już Ci daję! - zachichoczała Pince.
Przypatrywałam się tej scenie z lekkim uśmiechem. Stara panna Pince, najcichsza osoba którą znam, chichocze jak nastolatka przy... nastolatku.. I to najpiękniejszym, jakiego widziałam.
Zapatrzyłam się na jego szaroniebieskie oczy. Błyszczały. A jego zalotny uśmiech = wywoływał u mnie dreszcze. Włosy, ah te platynowe włosy. Aż chciałoby się je rozczochrać. Jak.. jak chmury na niebie, takie puszyste, takie prawdziwe!
- Granger, idź po swoje książki. - prychnęła bibliotekarka.
Ocknęłam się. Malfoy parsknął śmiechem. Widział to. Odwróciłam się i podbiegłam do ostatniego regału i schowałam się za nim. Wyciągnęłam kawałek pergaminu i powąchałam go. Nie wiem czemu, więc nie pytajcie. Był cały przemoczony, więc wyjęłam różdżkę i go 'wysuszyłam'. Transmutacja była moją mocną stroną, jak każda z nauk ścisłych. Gumkę do włosów zamieniłam w pióro. Zaczęłam pisać. Wiele spraw w tym tygodniu mnie dręczyło i musiałam przelać myśli na papier, skoro nie miałam komu się wygadać.
- Ja i Draco, romans, pocałunek, moja ucieczka. Co ze mną nie tak?
- Śledzący mnie Snape.
- Ginny obwiniająca mnie za wszystkie problemy swojego życia.
- Śmierć Lav Lav..
- Wyjazd Parvati i Padmy.
- Dziwne zachowanie Grubej Damy.
- Ginny i Harry.. no właśnie, co?
- Pani Pince - dziwne zachowanie.
- Draco wypożyczający książkę do eliksirów.. których mam go uczyć.
Odetchnęłam. Jak wylałam część swoich problemów na papier, poczułam się lepiej. Teraz tylko przeprosić Rona... Ale jak? Lepiej poszukam jakiegoś gryfona i poproszę o hasło. Wszystko lepiej wychodzi, gdy nie jest się w przemoczonych ciuchach. No i moja książka. Jeden tytuł, czy to tak wiele. Spojrzałam na listę. Ktoś wypożyczył.. Malfoy...
- Draco, czekaj! - krzyknęłam i pobiegłam za wychodzącym z pomieszczenia blondynem.
C.D.N ..